Geoblog.pl    raksa30    Podróże    Wietnam    Dni 1-2 Warszawa - Moskwa - Hanoi
Zwiń mapę
2013
26
sty

Dni 1-2 Warszawa - Moskwa - Hanoi

 
Wietnam
Wietnam, Warszawa - Hanoi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 180 km
 
Tradycyjnie, nasze wyjazdy wiążą się z nerwówka tuz przed nimi, z nerwówka na granicy oblędu. Jest godzina 9.24, siedzimy na Okęciu i czekamy na odprawę. Za oknami śnieg sypie obficie, płyta lotniska ginie w śniegu. Po głowie przelatuje milion myśli i obrazów, niektore katastroficzne.

Odprawa. Tłumy Wietnamczyków. Leca do kraju na święto Tet. Ewidentnie nie są lubiani prze ludzi ich odprawiających. Jak się dowiedzieliśmy, dlatego, że strasznie kombinują z bagażem. Istotnie są obładowani zdrowo. Niektórzy tłumaczą, że w bagażu podręcznym maja tylko mleko dla dziecka. Niestety niewzruszona obsługa, nie chce uwierzyć, że mleko dla bobasa może ważyć 13 kg.

Wylatujemy z godzinnym opóźnieniem, bo samoloty są odladzane. Na lotnisku chcieliśmy zakupić jakiś alkohol i doświadczyliśmy działania braku konkurencji. Ze względu na remont starego terminalu, praktycznie są tylko dwa sklepy, można by nawet powiedzieć, ze 1,5 i ceny od razu poszybowały w górę. Ogólnie jest drożej niż na mieście.

Lot dostarczył mi miłych przeżyć. Po wydostaniu się z grubej warstwy chmur, zalało nas słonce. Pod nami rozpościerała się pierzynkowata warstwa chmur a na niej odbijał się cień naszego samolotu otoczony przez wielobarwna aurę.

Moskwa, jeszcze bardziej zasniezona niz Warszawa. Tu juz 17.00 - roznica czasu. Kolejne kontrole. Pani biega i wbija pieczatki do kart pokladowych, choc przed chwlila ogladala je celniczka. Na pieczatce haslo - 'dosmotrieno' wiec smieje sie, ze - 'dogladnieto' - meczy mnie brak polskich znakow.... mam nadzieje, ze domyslicie sie, o co mi chodzilo.

Lotnisko Szeremietiewo robi wrazenie nie tylko swoim ogromem ale i cenami - kawa za 5 euro to wg mnie przesada. Wypilismy rosyjskie piwo - lekkie, smaczne jedyne 4 euro za litr.

Hanoi, 25.01.2013 czas lokalny 12.30, w Polsce 6,30.
Do Hanoi dotarlismy planowo, ok 9,15. Lot znow dostarczyl mi fantastycznych wrazen. Lecielismy nad obrzezem Himalajow, a z wysokosci ponad 11 km, na ktorej przemieszczal sie nasz samolot z predkoscia przeszlo 900 km/h wydawalo sie, ze mozna ich dotknac. Nad nami byki gwiezdziste niebo, pod nami najwyzsze gory, a my bylismy jak zawieszeni. Gdyby nie szum silnikow, mozna by uwierzyc, ze wisimy bez ruchu.

Chmury nieustajaco wzbudzaja moja fascynacje. Te widziane z ziemi mozna podziwiac godzinami, a te widziane z gory normalnie potrafia wprawic w ekstaze. Lubie przypominac sobie, ze te wlasnie chmury, ktore wydaja sie z oddali czyms niemal rajskim, gdy sie w nie wleci czy wejdzie okazuja sie prawie pieklem, pozbawionym swiatla, radosci, wypelnionym mgla i kroplami wody. Chmury sa alegoria ludzkich pragnien.

Lotnisko w Hanoi nie nalezy do najwiekszych, a na bagaze czekalismy dluzej niz w kazdym innym miejscu. Moze dlatego, ze Wietnamczycy, ktory przybywaja licznie na swieto Tet, mieli ze soba tak wiele paczek?

Przy odbieraniu wizy zostalismy zaskoczeni cena, byc moze od nowego roku podrozala - 45$ Wczesniej on-line zalatwilismy promesy.

Pierwszy kontakt z Hanoi odebral mi sily witalne. Bylam przygotowana na jadlodajnie na ulicy, w przeciwienstwie do niemal powszechnej proby oszukania turysty, wszechobecnego dzwieku klaksonow oraz walki ze skuterami i samochodami o przezycie na ulicy. Zdecydowanie trzeba miec jak najwiecej pieniedzy o niskim nominale, umawiac sie ze sprzedajacym na konkretna cene i dopiero po tym fakcjie nalezy wreczyc ustalona kwote. Lepiej nie wreczac na ulicy banknotow o duzym nominale, bo majac w reku pieniadz, sprzedajaca potrafi zmienic ustalona kwote albo udac, ze dostal odpowiedni nominal. Zasadniczo mozna sie wyklocic i odzyskac reszte, jednak niesmak pozostaje.

Przygotowujac sie do wyjazdu do Wietnamu, czytalam i slyszalam, ze Wietnamczycy sa uczciwi, niesmiali i nie narzucaja sie. Osobiscie doswiadczylam kilka razy przeciwienstw tych cech, choc oczywiscie spotkalismy sie takze z wieloma objawami serdecznosci.

Na ulicy dominuja skutery, jest ich niemal tak duzo, jak rowerow w Holandii i podobnie kierowcy uwazaja sie za nietykalnych. Na skuterach jezdza zarowno panie w szpileczkach jak i czteroosobowe rodziny. Przepisy ruchu drogowego zdaja sie nikogo nie interesowac. Jakim cudem nie bylam swiadkiem zadnego wypadky czy chocby potracenie, niego mam pojecia.

Pilismy sok z trzciny cuktowej - bardzo smaczny. Trzeba uwazac, bo chca dodawac do niego lodu, a on raczej jest z nieprzegotowanej wody.

Jedzenie w chodnikowych knajpkach mialo rzucac na kolana. Jak na razie niczego takiego nie doswiadczylam.
Zarezerwowalismy na jutro wycieczke do zatoki Ha Long. Biur podrozy organizujacych je jest mnostwo i cene mozna negocjowac. Za rejs barka 4 gwiazdki cena nie powinna przekroczyc 100 dol. Jeśli polaczycie wycieczki to spokojnie tym bardziej się targujcie.

Zmeczeni jestesmy bardzo - w samolocie raczej nie spalismy i walczymy, by za wczesnie nie klasc sie do lozek. Mieszkamy w hostelu i estetyka pozostawia jednak nieco do zyczenia
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (10)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
raksa30

Ania i Leszek
zwiedzili 1.5% świata (3 państwa)
Zasoby: 33 wpisy33 16 komentarzy16 437 zdjęć437 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
12.02.2014 - 26.02.2014
 
 
23.01.2013 - 06.02.2013