Geoblog.pl    raksa30    Podróże    Vietnam z dziewczynami    Danang - dzien czwarty
Zwiń mapę
2014
17
lut

Danang - dzien czwarty

 
Wietnam
Wietnam, Danang
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 32557 km
 
Wczoraj poswiecilam 2 godziny na opisanie naszych przygod w Hanoi I ….. zdenerwowalam sie, kiedy okazalo sie, ze wszystko ulecialo w niebyt.

Dzis korzystam z komputera hotelowego I zaczne od konca. Mamy w tej chwili 17.02. godzina 20.40. jestesmy w Danang. Dzisiejszy dzien spedzilismu w wiekszosci na skuterach. Dla mnie I dla dziwczyn bylo to ogromne przezycie. Pierwszy raz w zyciu siedzialam na skuterze I od razu przyszlo mi go prowadzic w Wietnamie. Dobrze, ze chociaz w 3 czy 4 (rozne przewodniki podaja rozne informacje) co do wielkosci miescie Wietnamu. Jakby to byl Sajgon czy Hanoi to …. nawet nie moge sobie tego wyobrazic.
Prowadzenie nie jest skomplikowane, o ile nie jedziesz droga po ktorej chodza I jezdza we wszystkich kierunkach ludzie w najrozniejszy sposob. Tu sie jezdzi normalnie, pod prad, nad pradem, obok pradu w poprzek pradu… kazdy sposob poruszania tu isnieje I jest akceptowany przez innych uytkownikow.

Wczoraj, gdy dziewczyny sie dowiedzialy, ze chcemy jezdzic motorynkami, wpadly w panike. Dzis nawet im sie podonalo. Oldze do momentu, gdy nie zaliczylysmy upadku na zkrecie pokrytym piaskiem. Szczesliwie nic sie nic stalo. Predkosc, jaka ja rozwijalam to maksymalnie 35 km/h , srednio treoche mniej, bo albo gdzies pod gore, albo z gory, albo na koniec miasto. Tam, na skrzyzowaniach, zastosowalam Agaty sposob chodzenia po Hanoi, czyli – alleluja, do przodu I nie patrze na boki. Chwile, gdy zapominalam o tej zadadzie, pociagaly za soba stress, ktorego nawt nie umiem opisac. Powiem jedno, gdzy zatrzymalam sie na swiatlach, nie umialam rozprostowac palcow, ktorymi obejmowalam manetke czy jak sie to nazywa (chodzi o pokretlo gazu)

Gdzie dzis bylismy? Nad oceanem – najpierw mgla, pozniej przepiekny kolor wody, dalej Marmurowe Gory – pagoda na pagodzie i pagoda w jaskini pogania – (pagody to ich swiatynie, ktore o okresie nowego roku, a wlasnie teraz ten okres panuje, sa oblegane przez wiernych). Ciekawe jest to, ze do jednaej z najwiekszych atrakcji okolicy nie ma zadnych kierunkowskazwow. Kierowcy wycieczek autokarowych wiedza, gdzie skrecic, a co z takimi jak my, ktorzy samodzielnie chca dotrzec? Na drodze zaczepila nas jakas pani na motorku, z pytaniem czy jedziemy do Marmurowych Gor – to ona nam pokarze. Zaprowadzila nas w okolice wejscia, do domu I jednoczesnie sklepu jej rodzicow, gdzie moglismy zostawic motorki. Prosila, by ewentualne pamiatki kupowac u nich, jak zejdziemy z gory.


Zwiedzanie bylo meczace ale fantastyczne. Mnostwo obcokrajowcow, tym razem przewaznie Koreanczycy. Agata nie mogla zrozumiec, dlaczego wszysyc pokazuja a nia palcem I chca z nia zrobic sobie zdjecia. A dlaczego chca sobie z Leszekiem robic zdjecia? Kiedy wyjasnilismy, ze dla nich osoby pulchne sa szczegolnie ciekawe – o Leszku mowia Budda – lub happy like Budda - obrazila sie na pol dnia Ogolnie, to jestesmy dla nich taka sama atrakcja, jak oni dla nas. Oni samali, niscyi, szczupli, czarnowlosy, ciemnoskorzy wiec im bardziej sie od nich roznisz, tym bardziej sie toba interesuja. Fajne jest to, ze potrafia jak dzieci podejsc I pokazac, ze chca z toba zdjecie I cieszyc sie z rzeczy dla nas oczywistych. Ja akurat najmniej w nich wzbudzam zainteresowania, bo jestem najmniejsza I najmniej jasna. Olga jest ciemniejsza ale za to wyzsza, wiec ja tez prosze, by sie z nimi fotografowala – niewielu jest mezczyzn jej dorownujacych jej wzrostem, a ma moze 167 cm wzrostu.

U naszej przewodniczki wypadalo nam kupic jakis wyrob z marmuru – tym sie zajmuja okoliczni mieszkancy. Mamy uczucie, ze zostalismy naciagnieci, bo zaplacilismy za malego Budde, wisiorek I perscioneczek 50$, a wiemy, ze dzienny, przecietny zarobek Wietnamczykow to 7$. Recznie szlifowany kamien nie jest az tak drogi. Dodatkowo fakt, ze Pani bez problem schodzila w trakcie negocjacji o 5$ z jedna rzecz, dowodzi, ze ordynarnie nas wydoili. Coz, tak wlasnie dziala dlug wdziecznoci w konfrontacji ze sprytem.

Kolejnym, wiekszym punktem naszej wedrowki byl jakis zespol swiatynny – nie mam pojecia co to bylo, bo nie trafilam na inormacje o nim w zadnym przewodniku. Prowadzil nas ogromny posag – Budda ze znakiem osiwecenia. To wlasnie w obrebie tego komplekdu mislydmy z Olga wywrotke. Szacuje, ze ten Buddam ma jakies 30 m wysokosci. Kompleks spory, ludzi sporo a ja nie moglam wyzbyc sie przeswiadczenia, ze to taki ichniejszy Lichen. A jeszcze jak zbaczylam mnicha wysiadajacego z nowiutkiej mazdy I nonszalancko machajacego kluczykami, doadalam do tego tlumy, ktore wciskaja pieniadze do skarbonek, stwierdzilam, ze KAZDA religia to tylko swietny biznes.

Powrot to Dalang to bbyl prawdziwy chrzest bojowy. Wydawalo sie, ze na jeden dzien starczy atrakcji. Zostawilismy pod hotelem motorki I poszlism cos zjesc. Trafilismy do restauracji, gdzie kelnerzy nie znali angielskiego. Menu bylo w wiekszosci po wietnamsku. Leszek zaklopotanej kelnerce pokazal co chce, Olga poszla na calosc I zamowila….. To…. A to okazalo sie czyms niewiadomym. Wygladalo troche jak waz, smak mialo jak ryba pomieszana z kurczakiem. W pierwszej chwili wpladla w panike, troche jej pomoglam I jakos skonsumowala …wodnego wezo-rybe. Agata boi sie eksperymentowac.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (25)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
raksa30

Ania i Leszek
zwiedzili 1.5% świata (3 państwa)
Zasoby: 33 wpisy33 16 komentarzy16 437 zdjęć437 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
12.02.2014 - 26.02.2014
 
 
23.01.2013 - 06.02.2013