Dzis przezylismy szok termiczny. Wczoraj bylo 28 st C a dzis... 18. Wietnamczycy w kurtkach puchowych, cudzoziemcy tylko troszke lzej ubrani. Bedac tu przez kilka dni, przyzwyczajasz sie do ciepla i w takie dni jak dzis, mozna szczekac zebami.
Zrobilysmy sobie z dziewczynami shoping a la Hoian. Po tym miasteczku mozna sie snuc godzinami. Bajecznie kolorowo, co krok cos nowego, co krok jakies smakolyki, przekaski, knajpeczki, galerie, antykwariaty, sklepiki, swiatynie, muzea, atrakcje turystyczne.
Nasze ubrania juz w wiekszosci gotowe. Troszke trudnosci z Leszka marynarkami. Jutro o 9 rano maja byc w hotelu.
Zapytalam dzis panie ze sklepu, ile pracuja? 13 godzin kazdego dnia. Kiedy macie przerwy? W pierwszej chwili nie wiedzialy, o co mi chodzi. Kiedy macie wakacje? Nigdy. Ile czasu spedzacie ze swoja rodzina? 9 godzin. Jedna powiedziala, ze widuje swoja coreczke tylko kilka minut dziennie, bo potem mala spi. Nie moglam bardziej dopytac, nie wie, co gdy ktoras jest chora lub gdy jej dziecko jest chore, kto sie w ogole zajmuje dziecmi.
W sklepach rodzinnych, rodzina kreci sie po domu-sklepie ale w takim sklepie-szwalni jest tylko gromada sprzedawczyn, pojawia sie poslaniec, ktory zawozi np. garnitur do poprawki.
Ogolnie - zazdrosic im nie ma czego.
W przewodnikach polecaja saigonki blue river - i rzeczywiscie sa godne polecenia. Calkiem niezla jest takze white rose.