Dzis zaliczylismy wietnamski pociag pospieszny. Mielismy w nim najlepsze miejsca, a i tak nie bylo to zbyt przyjemne. Miejsca w wagonach drugiej klasy bylyby ponad nasze sily. Wprawdzie w pociagu nie bylo kur, ktorych tak bardzo obawiala sie Agata (bo na wszystkich filamach, ktore ogladala, baby w pociagach mialy kury), ale drewniane lawki, pod ktorymi na podlodze leza ludzie, jednak nie sa przez nas mile widziane.
Wyprawa motorami po glebokiej prowincji wyczerpala nasza tolerancje na balagan, brud no zwyczajny syf i niechlujstwo. Patrzac, jak dzis zyja Wietnamczycy, zupelnie przestalo mnie dziwic, ze mogli zyc w tunelach pod ziemia. Dzis na dworcu widzialysmy sklepik z sokami, przekaskami itp. Dziewczyny zaskoczone zauwazyly, ze panie za kontuarem maja materac, ze tam normalnie mieszkaja. Jednak w porownaniu z innymi miejscami, gdzie ludzie mieli swoje legowiska, barlogi (bo trudno to inaczej nazwac) w obrzydliwych norach, to te panie mialy mnostwo przestrzeni i swiatla.
Dzis i przez nastepne dwie noce spimy w najlepszym z dotychczasowych miejsc. Resotr prowadzi Wietnamka z mezem Australijczykiem i to jest zupelnie inny standard niz w wietnamskich hotelach.